
W lipcu tego roku na kulinarnej mapie Lublina powstało kolejne miejsce warte uwagi. Manekin, bo o nim mowa, jest kultową naleśnikarnią, którą możecie kojarzyć z Warszawy czy Gdyni. Od pierwszego dnia wizyta w restauracji była okupiona niemałym wysiłkiem “wyczekania” z pustym brzuchem na swoją kolej. Idąc zatem za klasykiem, czy warto “na głodnego” szaleć tak?

GDZIE:
Prezydenta Gabriela Narutowicza 19, 20-400 Lublin
PINEZKA GOOGLE MAPS:
GODZINY OTWARCIA/CENA:
10:00-22:00 ( w piątki i soboty zamknięcie godzinę później – 23:00)
CO ZNAJDZIESZ W OKOLICY:
PLAC LITEWSKI Z FONTANNĄ MULTIMEDIALNĄ – 450 m (5 min)
BRAMA KRAKOWSKA – 500 m (6 min)
WIEŻA TRYNITARSKA – MUZEUM Z PUNKTEM WIDOKOWYM – 650 m (8 min)
BROWARY LUBELSKIE PERŁA – 650 m (7 min)
MUZEUM NARODOWE W LUBLINIE (ZAMEK LUBELSKI) – 1 km (12 min)
PARK LUDOWY – 1,5 km (17 min)

Znając realia sytuacji postanowiłam dać sobie *dłuższą* chwilę zanim skierowałam kroki do słynnego Manekina, licząc na to, że uda mi się uniknąć głodnego tłumu zachwyconego nowym miejscem. W ten właśnie sposób wylądowałam tu dopiero w sobotni październikowy poranek.

Mając w pamięci fakt, że nadal sporo osób poluje na wolny stolik, dosłownie chwilę po 10 byliśmy już pod drzwiami co, jak się okazało i tak nie było wystarczające aby być pierwszymi klientami ;). Popularność restauracji zdecydowanie nie spada, ponieważ już podczas posiłku zza szyby zerkali na nas z kolejki następcy. Jeśli więc nie lubicie się z gwarem rozmów i zatłoczonymi miejscami spróbowałabym poszukać czegoś mniej obleganego, zlokalizowanego nieco bardziej na uboczu – może (…jak sama nazwa wskazuje ;)) Bistro Restauracja Spokojna2 to będzie dobry wybór? Zerknijcie na posta!

Manekin Lublin – menu
Sympatyczna obsługa zostawiła nas w towarzystwie dwóch kart – mamy tu menu stricte śniadaniowe (obowiązuje do godziny 12:00) oraz kartę, z której pozycje są dostępne przez cały dzień – również podczas śniadań 🙂

Samo wnętrze lokalu zostało zaaranżowane w klimacie “siostrzanych” restauracji z innych miast, jest ciekawie, nieco eklektycznie ale dzięki ciepłej barwie światła i sporej ilości drewna da się tu poczuć bardzo przytulnie.
Nasz wybór padł na jedną z opcji śniadaniowych – pancakes z bekonem i jajkami sadzonymi, a ja z racji, że wśród propozycji z tej karty niestety nie mogłam znaleźć nic interesującego, postanowiłam zamówić zielonego naleśnika z pomidorami, pesto, mozarellą i świeżą bazylią.

Czas oczekiwania nie był długi i po „chwili” na stół wjechały nasze dania. Warto docenić mnogość opcji – wśród propozycji z większej karty prawdopodobnie każdy znajdzie coś dla siebie. Wegetarianie będą na pewno zadowoleni i docenią takie niuanse jak fakt, że np. zielony naleśnik powstał z mleka owsianego, bez jajek i mleka krowiego. Zarówno propozycje wytrawne jak i na słodko mają tyle wariantów, że naprawdę trudno będzie nie znaleźć czegoś przy bardzo zróżnicowanej pod kątem gustów grupie – warto o tym pamiętać szukając miejsca na nieco większe wyjście do lokalu, w którym odnajdzie się każdy 😉

A wracając do naszego śniadania – jedzenie było tak po prostu…dobre. Może to kwestia popularności i zasłyszanych opinii, ale spodziewałam się “czegoś więcej”. To co trafiło na nasze talerze było dość przewidywalne w smaku, a przede wszystkim jeśli podobnie do mnie lubicie wpadać na leniwe, weekendowe śniadania te sześć dostępnych opcji może i Wam nie wystarczyć, aby znaleźć coś wartego uwagi. Pozycje z menu obowiązującego cały dzień są dość treściwe i w moim odczuciu zbyt ciężkie do rozpoczęcia dnia – chętnie wrócę tutaj na sprawdzony, szybki obiad czy wieczornego, cheatowego naleśnika z czekoladą.
Za pankejki, naleśnika i kawę zapłaciliśmy 39 zł co w moim odczuciu jest bardzo dobrą ceną zważywszy na rozmiar porcji. Dodatkowo udało nam się złapać kawę za promocyjne 2 zł dzięki połączeniu jej z zamówieniem z karty śniadań.

Udało się Wam już odwiedzić Manekina? Jak Wam się podobało? Dajcie znać!










